Cicho sza...

Niedziela, 26 września 2010 · Komentarze(2)
Kategoria sama
Staruszkowie wrócili tak zmęczeni,że od rana cisza w domu jak makiem zasiał. Nie chciałam hałasować, niech sobie pośpią i zmęczą kaca, a że nie miałam co z sobą zrobić i prognozy lobotomiko-lemurowo-elstamperowe się nie sprawdziły to wsiadłam na rower. Czułam niedosyt po wczorajszym.Planu nie było, tam gdzie oczy i nogi poniosą. Poniosły przez: Nowosolna - Byszewy - Borchówka - Kalonka - polecam podjazd na ul.Pszenicznej - Kopanka - Boginia - Dobra - Kiełmina - Łagiewniki- Olechów.
W Kopance naszła mnie myśl,żeby pojechać trasą co ostatnio całą ekipą jechaliśmy przed wyprawą jeszcze,zjechać sobie tym fajnym leśnym zjazdem w Łagiewnikach i prawie się udało, niestety w lesie wybrałam odbicie w lewo, a nie w prawo i z całego trudu nagrody nie miałam. Magiczny taką dziurę zaliczył,że boję się o jego zdrowie.
Dziś towarzyszył mi Cage the Elephant (polecam na rower), a później sobie shufflowałam. Wniosek: Nick Cave i Massive Attack nie pomagają na podjazdach.

Po powrocie zjadłam kopę makaronu z schaboszczakiem, pół czekolady i estoy muy contenta.

Komentarze (2)

Tak jak i Połamane Dzwońce nie pomagają, chyba że Tobie

lobotomik 17:57 niedziela, 26 września 2010

Pszeniczna jest najsmaczniejsza z tych wszystkich Żytnich, Zbożowych i Owsianych w Wódce ;D Też się dzisiaj po niej wspinaliśmy, ino mój Szary Konik nie chciał całkiem nieść - już wszystkie bebechy ma do wymiany :(

KOCURIADA 15:46 niedziela, 26 września 2010
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!