Wiatr trochę zmienił kierunek i stał się mniej upierdliwy, ale i tak wycisnął wszystkie łzy w drodze do pracy, oby pogoda się utrzymała chociaż do końca dnia, bo na razie nieciekawie to wygląda.
A po pracy najpierw do Elstampera na obiecaną zalepiankę (zawiesista i gęstawa, ale dobra) zjedzoną w tempie ekspresowym, bo pod blokiem w oddali majaczyła już pomarańczowa sylwetka Lobotomika, no i nie mogło to się inaczej skończyć...patrz zdjęcie.
Odżywieni i napojeni ruszyliśmy na Pietrynę, bo dzisiaj oprócz debiutu mojego i ElStampera, na MK pojawił się również po raz pierwszy Lemur. I tak wszyscy czekaliśmy na manifestację rowerowej siły.
No i się zaczęło, muszę przyznać, że dość długo stawiałam opór i jakoś nie uśmiechał mi się pomysł jazdy w tłumie, na komendę itd. Ale cofam wszystko co powiedziałam i składam przysięgę stawiania się każdego miesiąca na MK.
Najbardziej podobało mi się przejeżdżanie na czerwonych światłach (to a propos tych marzeń, które się spełniają:))))))))))))))), blokowanie całych skrzyżowań, wtedy to już w ogóle pełen odlot, niczym VIP się czułam, no i te pseudo przyśpiewki i okrzyki: lepiej na składaku, niż lanie paliwa do baku :))))))))))))))))))))))Obłęd.
Lemurowi chyba też się spodobało i tak na postoju, podczas gdy komitet rowery palił marzannę, a tfu odejdź już sobie zimo...
Co spojrzę na foty, to brechtam :))) Stamper - nie ściemniaj, nie ściemniaj, no przecież wszyscy wiemy, że mieszkasz w klatce po drugiej stronie bloku ;D
Father bring your sons and daughters, bring them everyone.To leave them is to love them, now it must be done. Lock your doors and all your windows, climb the roofs and spires. Burning brightly in the distance are the creeping fires. All you have worked for, all your prosperity will not rescue them. Bring your songs and bring your daughters, ring the warning bell. Jeśli to miała być promocja rowerowania, to obawiam się, że troskliwi ojcowie mogą opacznie odebrać jej przesłanie i pozamykać swoje córki w domach, a w bike'ach poprzebijać dętki, poprzecinać linki, połamać i przetopić ramy.
Jeżdżę sobie od kilku lat, skutecznie zarażona pasją do pedałowania przez brata. Na razie poza lokalnymi trasami,udało mi się wybrać na dwie dłuższe wyprawy (Łódź - Gorzów Wlk. oraz Łapy - Ostróda) i było zajebiście, pomimo wiatrów przed Licheniem,chmar komarów w puszczy i kierowców idiotów.Ten rok zapowiada się jeszcze ciekawej, 3 wyprawy zaplanowane:)))))))))))))))