Na miejsce zbiórki sama, a później z Łagiewnik do Białej do wodopoju w składzie Sieki, Łosie, Józek i Bartek, no a później to już sama nie wiem tak mną zakręcili. Chłopakom wysiadł "GPS" i pojechaliśmy przez Stryków,cudem dotarliśmy na Kalonkę i od Mileszek sama do domu. Nie wiem jak dotarłam,ale byłam zajebiście głodna.Pogoda piękna.
Jeżdżę sobie od kilku lat, skutecznie zarażona pasją do pedałowania przez brata. Na razie poza lokalnymi trasami,udało mi się wybrać na dwie dłuższe wyprawy (Łódź - Gorzów Wlk. oraz Łapy - Ostróda) i było zajebiście, pomimo wiatrów przed Licheniem,chmar komarów w puszczy i kierowców idiotów.Ten rok zapowiada się jeszcze ciekawej, 3 wyprawy zaplanowane:)))))))))))))))