, a nawet za ciepło, przyjechałam do pracy zlana potem, a tak się starałam pedałować ostrożnie, żeby tego uniknąć. Współpracownicy zapewne dzisiaj będą mnie unikać;)
Miałam napisać, że wiatr już wieje trzeci dzień, że ciągle dziurska w asfalcie zabijają radość z jazdy, że nie ma ścieżek rowerowych, a jak już są to są pseudo ścieżkami, że kierowcy są do dupy, itp. itd.
Ale najpierw przeczytałam wpis Dawka i aż nie wypada.
Po Karolówce pierwszy dzień bez opaski na kolanie, na szybko pod wieczór po zajęciach do Dawka i Kociurady na małe, niezapowiedziane tête-à-tête, a potem migusiem do elStampera na również niezapowiedziane bisette-à-bisette.
Dostałam wczoraj do obsłuchania zajebistą płytkę Destroyera, pomyślałam,że super będzie się z nią dzisiaj rano jechało do pracy, więc wrzuciłam na MP3.
Wsiadam, szukam i nie ma, znowu to dziadostwo się zepsuło, może wzięło sobie do mikrochipa zbyt poważnie tytuł płyty i zrobiło kaputt. Ale nic to, Magiczny naprawdę chodzi jak cacuszko po przeglądzie.
Żarty się skończyły, koniec nabijania się z Karola, Wielkanocy i zmartwychwstania, po pracy odebrał mnie elStamper i złapał kolejną gumę, Łoś się połamał, ja się męczę z kolanem, Sieku się przewrócił, aż strach pomyśleć jaka nas jeszcze kara spotka.
Do pracy, gdzie koło południa Magiczny przekazany elStamperowi, który zabrał go na przegląd. Po pracy do elStampera po odbiór Magicznego i na piwko w super nowej miejscówce,a potem do domu.
Jeżdżę sobie od kilku lat, skutecznie zarażona pasją do pedałowania przez brata. Na razie poza lokalnymi trasami,udało mi się wybrać na dwie dłuższe wyprawy (Łódź - Gorzów Wlk. oraz Łapy - Ostróda) i było zajebiście, pomimo wiatrów przed Licheniem,chmar komarów w puszczy i kierowców idiotów.Ten rok zapowiada się jeszcze ciekawej, 3 wyprawy zaplanowane:)))))))))))))))