Dzień świra
Zajadałam solidne śniadanie, aż tu nagle telefon, po drugiej stronie słuchawki elStamper oznajmiający, że właśnie złapał gumę (Kara boska najpierw spadła na mnie z kolanem, później dopadła Łosia, więc nadszedł czas na elStampera, Lobotomaszu uważaj co będziesz zamawiał do jedzenia na Karolówce). Zaproponowałam,że przyjadę z odsieczą, czyli łyżkami do opon. I tak, nie śpiesząc się dokończyłam śniadanie i wyruszyłam.
Na miejscu okazało się, że elStamper zdążył już z tatą przebić jedyną dętkę, którą posiadał, no i zaczął się wulkanizator tour. Niestety panowie pracujący w tych punktach usługowo-handlowych mieli dętki rowerowe w dupie i najwyraźniej naprawdę nie mieli ochoty zajmować sobie głowy w Wielką Sobotę tak błahymi naprawami,ku rozpaczy mojej i elStampera. Ostatecznie stanęło na kupnie nowych dętek, pomyślnej wymianie tej felernej, tym razem przy użyciu łyżek, a nie śrubokrętu ;) Z domu udało się wyruszyć o 13:59.
Jechało się tak wyśmienicie, że przez moment rozważaliśmy czy by nie dało rady zrobić jednak pierwotnej traski, ale niestety przegięłam i przed Będzelewem kolano dało o sobie znać pierwszy razy. Wobec czego trasa została zmodyfikowana i już spokojniejszym tempem z kilkoma postojami na jedzenie i weryfikację mapy dojechaliśmy na Olechów City.

Człowiek lasu i rowery dwa.© evesiss

Przejechać się nie zawsze dało.© evesiss

Już po drugiej stronie.© evesiss

To było silniejsze od niego.© evesiss

Takie nawierzchnie też swój urok mają.© evesiss
A na koniec zagadka, co autor miał na myśli mówiąc "zestaw naprawczy"?