Wieczorne rozjazdy, z pięknym zachodzącym słońcem, oby we wrześniu tak było. Tricky w uszach, jak nie widze, to nie boli i mogę słuchać, już mu nawet openera wybaczyłam. Uderzyłam w stare rejony,bo dawno tam nie jeździłam ,czyli Wiśniowa Góra, później w las,próbowałam odszukać fajną trasę,którą już robiłam ze staruszkam, ale moja nadzwyczaj rozwinięta nawigacja jak zwykle wpakowała mnie tylko w kłopoty, tym razem błoto po kolana i komary. Jutro koniecznie do sklepu,żeby kupić coś w końcu do czyszczenia łańcucha. Jak już mi się udało wyjechać z lasu, to nie ryzykując przez Andrespol, Bedoń, Eufeminów i z powrotem do Andrespola do domu. Cudnie było, nogi nawet niosły po wczorajszym.
Łoś mnie wyciągnął na trening siłowy, głównie pokonywanie podjazdów. Czuję się dobrze, obawiam się tylko, że jutro będę chodzić jak John Wayne. Po obiedzie u brata, pojechaliśmy do Lobotomika (chłopaki umówili się na obejrzenie bardzo nudnego meczu), od Lobotomika na działke, tam jeszcze mała rundka i z powrotem do domu. Chcący mieć pewność, że stuknie stówka to jeszcze mała rundka po osiedlu.
Do pracy bardzo się nie chciało, wszędzie tak jakoś głośno i za dużo ludzi. Z powrotem dwa przystanki,żeby przeczekać burzę, ale jak już zaczęłam pedałować jechało się zajebiście.
Rano do sklepu, potem za gorąco i za leniwo się zrobiło. Pod wieczór wyruszyliśmy, ale burza zmusiła do powrotu. Bąk - Cisewie - Karsin - Cisewie - Bąk
Pierwszy dzień bez deszczu, dystans przyzwoity, tempo bardzo spokojne, bo wczoraj wraz z zatruciem dopadło mnie jeszcze przeziębienie i gorączka. Pojechaliśmy do miejscowości Odry, żeby zobaczyć Kamienne Kręgi,wielkie cmentarzysko założone 2000 lat temu przez skandynawskie plemię Gotów. Potem ruszyliśmy na Konarzyny, żeby zjeść obiad w upatrzonej wcześniej oberży, która jak się później okazało jest dość stara chociaż po liftingu. Jedzenie takie sobie, ale aranżacja wnętrzna na piątkę z plusem, oby więcej takich miejsc na polskich wsiach.Ciekawskich odsyłam na stronę www.tabakiera.com.pl.
Jeżdżę sobie od kilku lat, skutecznie zarażona pasją do pedałowania przez brata. Na razie poza lokalnymi trasami,udało mi się wybrać na dwie dłuższe wyprawy (Łódź - Gorzów Wlk. oraz Łapy - Ostróda) i było zajebiście, pomimo wiatrów przed Licheniem,chmar komarów w puszczy i kierowców idiotów.Ten rok zapowiada się jeszcze ciekawej, 3 wyprawy zaplanowane:)))))))))))))))