Cudna pogoda, szkoda,że pracuje. Do pracy znowu z Florence, rozjechałam kilku pieszych, opieprzyłam jednego kierowce. W domu Broken Bellsowałam i Fyfowałam, fajny dzień.
Dziękuję Łosiu jeszcze raz oficjalnie. Łzy lecą, lakier do włosów nie pomaga, wieje dziś. W domu posłuchałam Broken Bells i muszę przyznać, że są wielce OK. Trzeci kawałek (Your head is on fire - chyba) trochę zalatuje 60s i 70s, ale cała płytka niczego sobie. Do pracy z moim ukochanym Florencem, już staro brzmi ta płyta, ale nic nie poradzę, zajebiście mi się do niej jeździ. p.s.urlop na grudzień zaklepany,pytanie czy go dostanę?
A z powrotem goniłam zająca, zając uciekał ,uciekał, dogoniłam, zrównałam się, a zając do mnie: "wyścigi, wyścigi?", odjechałam, ale szacun dla zająca na starej kozie jechał, a wyciągał ponad 30 na godzinę, i dzwonił na łażących po ścieżce:)
Rano do pracy, za wcześnie, dużo za wcześnie, a po pracy, na spotkanie z Borderlands team bez the toughest fighter'a - Jóźwiaka. Powrót niestety w deszczu.
Ostatnia pobudka, ostatnie pakowanie, dojazd na stację w Ostródzie w gęstej mgle, niemiłe spotkanie pierwszego stopnia z Hitlerem z PKP w Toruniu i wysiadka na Łódź Kaliska. Łącznie 860.18 km. Koniec. Trasa: Ruś Mała - Ostróda - Łódź
Zagapiłam się na koło, przejechałam zjazd i troszkę pobłądziłam w terenie, z błotem po sam łańcuch. Udało się jednak dotrzeć do Lidzbarka Warmińskiego, na czuja, mapa nie była dla mnie wystarczająco jasna, jak to chłopaki stwiedzili to musi być spisek kartografów. Za Dobrym Miastem śliczną trasą do Łukta, z zajebistym zjazdem za Świątkami.Ostatni odcinek z Łukta do Ostródy, po rozprowadzeniu przez Łosia, pokonany w super tempie. I tak dotarliśmy do naszej ostatniej kwatery:( Trasa: Dąbrowa - Bartoszyce - Lidzbark Warmiński - Dobre Miasto - Świątki - Łukta - Ostróda - Ruś Mała
Etap bez większych atrakcji, poza posiłkiem w Bartoszycach, gdzie każda pizza smakowała tak samo, pomimo ostrzeżeń i zapewnień pani kelnerki. Trasa: Węgorzewo - Barciany - Sępopol - Bartoszyce - Dąbrowa
...opuszczałam suwalskie tereny, na pewno wrócę. Na trasie do Gołdapi kilka konkretnych podjazdów, zwłaszcza ten neverending w Błąkałach, gdzie nawet chłopaki zrobili sobie postój, mięczaki, a ja skorzystałam i wypracowałam kilku minutową przewagę:). Za Gołdapią już tylko brzydziej, brzydziej i brzydziej. Trasa: Okliny - Wiżajny - Gołdap - Rogale - Banie Mazurskie - Stręgiel - Węgorzewo
Jeżdżę sobie od kilku lat, skutecznie zarażona pasją do pedałowania przez brata. Na razie poza lokalnymi trasami,udało mi się wybrać na dwie dłuższe wyprawy (Łódź - Gorzów Wlk. oraz Łapy - Ostróda) i było zajebiście, pomimo wiatrów przed Licheniem,chmar komarów w puszczy i kierowców idiotów.Ten rok zapowiada się jeszcze ciekawej, 3 wyprawy zaplanowane:)))))))))))))))