Objazdówka

Niedziela, 8 maja 2011 · Komentarze(0)
Kategoria sama
Po Karolówce pierwszy dzień bez opaski na kolanie, na szybko pod wieczór po zajęciach do Dawka i Kociurady na małe, niezapowiedziane tête-à-tête, a potem migusiem do elStampera na również niezapowiedziane bisette-à-bisette.

Pożegnanie z niefajnym Urszulinem, cyce w Cycowie i pagórkowato w Lublinie

Wtorek, 3 maja 2011 · Komentarze(3)
Kategoria Karolówka 2011
Rano szybciutko pożegnaliśmy najgorszą kwaterę na trasie i najmniej przyjaznych gospodarzy i wyruszyliśmy do Lublina. Z Łodzi dochodziły do nas niepokojące informacje, że pada...śnieg, no cóż w końcu majówka;)

Nawyk siedzenia na kole. © evesiss


A jak się nazywa mieszkaniec Cyców? © evesiss


Lublin zdobyty. © evesiss


Oddalając się od Lublina w drodze powrotnej do Łodzi wraz z każdym kilometrem spadała temperatura, a deszcz zamieniał się w śnieg...Karol nad nami czuwał.

Etap Lobotomika i sikanie pod krzyżem

Poniedziałek, 2 maja 2011 · Komentarze(2)
Kategoria Karolówka 2011
Rano rozniosły się smutne wieści, że Uberkatz pozostawiony w Łodzi przez Lobotomasza i Lemura z rozłąki prawie zchodzi i niestety grupa karolowiczów pomniejszyła się o 3 osoby. Tego dnia padło na Lobotomasza, który po przejechaniu kilkunastu kilometrów złapał gumę i elStamperem ruszył mu z gumową odsieczą.

Smutno i smętnie się zrobiło, ale nie chcieliśmy mieć zmarnowanego dnia, więc z elStamperem i Kociuradą pokręciliśmy się po okolicy i zafundowaliśmy sobie super wypasiony obiad.

Różne sposoby relaksacyjne © evesiss

Etap Lemura i bicie w pierś

Niedziela, 1 maja 2011 · Komentarze(3)
Kategoria Karolówka 2011
Pogoda od rana nie zapowiadała się słonecznie, liczyliśmy na to, że nas nie zmoczy i pewnie by tak było, gdyby nie łańcuch Lemura, który się wkręcił, powykręcał i zakręcił. Lobotomasz był wniebowzięty;), w końcu Karolówka.

Po kilku a może kilkunastu, bo panowie kazali nam się śpiesznie oddalić z Lemurem, niecenzuralnych zwrotach, łańcuch został odkręcony, ale zaczęło już konkretnie padać. Początkowo schowaliśmy się na przystanku, zdążyłam się przebrać w cieplejsze ciuchy i ruszyliśmy dalej, skrótem podpowiedzianym przez pesymistycznego autochtona.

Szybko zorientowałam się, że kurtka przeciwdeszczowa wcale nią nie jest i jak tak dalej będziemy pedałować to długo nie dam rady. Na szczęście chłopaki wyczaili jakiś bar i można było się ogrzać przy ciepłej herbacie, piwie i hitach z Vivy.

A teraz klękam i biję się w pierś, niesłusznie oskarżyłam barmana o buchnięcie mi czapki, znalazła się, mokrusieńka i zapakowana w foliówkę gdzieś na dnie sakwy.

Po ponownym przebraniu w suche ciuchy, pojechaliśmy na obiad, już nie pamiętam gdzie (może Nałęczów), a po obiedzie na kwaterę w Urszulinie, gdzie w nocy z malutkich drzwi wychodził Hipcio vel. Pan Pukuś.

Karolówka 2011 - Etap Dawka

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(1)
Kategoria Karolówka 2011
Raniutko wyruszyliśmy automobilem w towarzystwie taty Kociurady i Dawka, który nieobecny ciałem na Karolówce, chciał chociaż posmakować religijnej zadumy odwożąc nas do Łąk, czyli tam gdzie się wszystko zaczęło.

Na miejscu czekał już Lemur, a wkrótce dojechał Lobotomasz z Józkiem. Po szybkim śniadaniu, pożegnaniu Dawka, ruszyliśmy. Pogoda cudna, wraz z upływem godzin robiło się coraz cieplej i słoneczniej, pewnie wtedy wszyscy zaczęli myśleć, że zły los, który nas prześladował przed wyjazdem to ściema.

Jechało się bosko, noga podawała, trzeba było nawet stanąć,żeby zdjąć pierwszą warstwę termoaktywną i wtedy dołączył do nas Józek, który jak to Józek zaczął robić fotki.

To co Józki lubią najbardziej. © evesiss


Na samą wyprawę cieszyłam się bardzo, ale hamowałam się z entuzjazmem, bo gdzieś w głowie galopował ranny Łoś i tak obiecałam, że jeden etap zadedykuję właśnie jemu. Decyzja o tym, który to będzie etap miała zapaść na koniec Karolówki, ale wojtylątka chciały inaczej.

Glebę zaliczyłam w okolicach Poniatowej nie dość, że w identyczny sposób jak Dawko, czyli na mokrych torach przecinających drogę, to jeszcze upadając na lewy łokieć i nadgarstek. Od razu w głowie czarne myśli, że ręka będzie w gipsie, ból niesamowity, puchnący nadgarstek i szybka decyzja, czy wracamy na kwaterę, czy jedziemy dalej. Pojechaliśmy dalej, w Opolu Lubelskim zaopatrzyłam się w kolejną opaskę uciskową ( w komplecie posiadam już jedną na achillesa, dwie na kolana, no i teraz trzecia na nadgarstek) oraz maść na stłuczenia. Jak tak dalej pójdzie, w sakwach będę wozić więcej różnego rodzaju opasek niż ciuchów;)

Drogi polskie jakie są, każdy wie, dlatego bez zdziwienia obserwowałam drogowskazy z informacją o wybojach, przełomach i innego rodzaju atrakcjach. Ja bez zdziwienia, ale obita ręka już trochę mniej i tak z elStamperem zmodyfikowaliśmy pierwszy etap, jak się ostatecznie okazało nieznacznie, bo jedynie zaoszczędziliśmy jakieś 8 km. Lobotomasz nie ukrywał oburzenia.

Jako pierwsi dotarliśmy do Lasu Dębowego, gdzie wkrótce dołączyła reszta pielgrzymki.

Swojsko. © evesiss


Przedokresie. © evesiss


Po postoju przy wodopoju, kurewskim podjeździe, gdzie chłopaki odpadli, dojechaliśmy do Kazimierza Dolnego.

A co tam rozdają? - pomyśleli. © evesiss


Buzi, buzi. © evesiss


I tak skończył się pierwszy etap Karolówki, który został przypieczętowany złotymi myślami na temat Kupichy i zombi na rowerach.

Pucu pucu

Piątek, 29 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria nie sama
Ostatnie przygotowania do Karolówki, Magiczny wypucowany i gotowy, już się nie mogę doczekać.

Nie lubię mojego MP3

Czwartek, 28 kwietnia 2011 · Komentarze(6)
Kategoria sama, nie sama
Dostałam wczoraj do obsłuchania zajebistą płytkę Destroyera, pomyślałam,że super będzie się z nią dzisiaj rano jechało do pracy, więc wrzuciłam na MP3.

Wsiadam, szukam i nie ma, znowu to dziadostwo się zepsuło, może wzięło sobie do mikrochipa zbyt poważnie tytuł płyty i zrobiło kaputt. Ale nic to, Magiczny naprawdę chodzi jak cacuszko po przeglądzie.

Żarty się skończyły, koniec nabijania się z Karola, Wielkanocy i zmartwychwstania, po pracy odebrał mnie elStamper i złapał kolejną gumę, Łoś się połamał, ja się męczę z kolanem, Sieku się przewrócił, aż strach pomyśleć jaka nas jeszcze kara spotka.

Magiczny na przeglądzie

Środa, 27 kwietnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria sama
Do pracy, gdzie koło południa Magiczny przekazany elStamperowi, który zabrał go na przegląd. Po pracy do elStampera po odbiór Magicznego i na piwko w super nowej miejscówce,a potem do domu.

Magiczny chodzi jak marzenie.

Pracka

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria sama

U cioci...

Niedziela, 24 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria nie sama
elStampera na świąteczny obiadek, gdzie elStamper był Bartusiem, Barteczkiem, Bartuniem, ohhhhh how sweeeeet, rozczuliłam się.

Bez spinania dojechaliśmy gonieni przez chmury i grzmoty, z powrotem cały czas pod wiatr, który nie chciał odpuścić nawet pod wieczór. Fotek brak, pomimo fajnej trasy, nie widziałam nic wartego upamiętnienia.

Co do trasy odsłyłam na blog elStampera, który może w przyszłym roku na Wielkanoc doda dzisiejszy wpis.